czwartek, 20 września 2012

Narzutka na taboret


O pewnym taborecie, który należał do mojej babci, pisałam już dawno, ale jak każdy przedmiot doczekał się mojej ręki i lekko odmieniony, a raczej ubrany stał się jednym z mebelków, bez których nie wyobrażam sobie sypialni. Mimo zamiłowania do pięknych mebli i przedmiotów moja sypialnia jest nadzwyczaj minimalistyczna, ale o niej następnym razem... właśnie jestem w trakcie urządzania przytulnej sypialni na poddaszu... 
Kremowa bawełna otula nie tylko taboret, ale i drewniany wieszak...






Miłych snów...
Agnieszka z Lawendowego Kredensu

niedziela, 16 września 2012

Przyjęcie urodzinowe w stylu blue and white...


Wydawałoby się, że gorący okres mam za sobą, wszystko się pomału normuje, więc powinno być więcej czasu i więcej pracy wykonanej... Tymczasem jak to zwykle bywa jest na odwrót, więcej wolnego czasu oznacza brak organizacji i brak efektywności, ale koniec marudzenia;), od poniedziałku zabieram się do działania;) A tymczasem fotorelacja z przyjęcia urodzinowego mojego synka. Dekoracja stołu miała być prosta, szybka i cieszyć oko... Zapraszam zatem na urodziny w stylu blue and white...









Kolorystykę blue and white przełamał mistrzowski tort babci Grażynki w iście intensywnym kolorze czerwieni... pychota...



A w kolejnym poście ostatnia odsłona mojej dawnej sypialni i stary - nowy taboret;)
Dziękuję ślicznie za odwiedziny i ciepłe komentarze...
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie...
Agnieszka z Lawendowego Kredensu

sobota, 8 września 2012

Narzutka łososiowa i przeprowadzka...


Wracam po dość gorącym okresie, ale nie mam na myśli oczywiście pogody, a intensywnego tygodnia. Wraz z mężem podjeliśmy decyzję o kolejnej przeprowadzce, i tak prowadząc od pewnego czasu tułaczy tryb życia z miasta do miasta, z państwa do państwa, postanowiliśmy wrócić w rodzinne strony. Na jak długo? Nie wiem;) Ale myślę, że na dłużej... Powód? Tęsknota, chęć małej stabilizacji (choć nie lubię tego słowa) i przede wszystkim przyjemność z burzenia ścian oraz planowanie wreszcie wymarzonej kuchni (w wynajmowanych mieszkaniach mogłam jedynie szaleć z malowaniem ścian, jednak o burzeniu ich czy zmianie parkietów nie było mowy;)...W każdym razie ten tydzień był bardzo intensywny i praktycznie dzień trwał dla mnie 24 godziny;) Pakowanie w jednym mieszkaniu (a jest co pakować) i zaledwie 300 kilometrów dalej tego samego rozpakowywanie... i tak w kółko. No i jeszcze przedszkole, czyli pierwsze dni ponownego zaklimatyzowania się dzieciaków w nowym miejscu, ciągłe zakupy i pierwsze zebrania. Ale znalazłam również czas na małe przyjemności, czyli pracę nad pewnym projektem, o którym marzyłam, a którego efektem będę mogła się pochwalić  prawdopodobnie w październiku lub w listopadzie, a więc cierpliwości;)...
A teraz szybciutko kilka zdjęć łososiowej narzutki. Wykonałam w rozmiarze xl na zmówienie, ale musiałam mieć też taką samą u siebie, jednak w nieco mniejszym rozmiarze. Prosta, z czystej bawełny ociepla swoim kolorem każdy pokój. A że jeszcze trwa lato to sesja obowiązkowo w plenerze.





Broszki już niedługo będą dostępne w całej palecie pasteli...




W międzyczasie urządziłam jeszcze przyjęcie urodzinowe mojego Antka, miało być w lesie, ale było na działce dziadków... i było wesoło;), już za kilka dni fotorelacja z przyjęcia...

Pozdrawiam ciepło
Agnieszka z Lawendowego Kredensu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...