sobota, 26 stycznia 2013

Sztokholmskie broszki



To już ostatnie wspomnienia ze skandynawskiej podróży, tym razem w ciepłej kolorystyce, gdzie dominują kolory takie jak czerwony, pomarańczowy, żółty i zielony. Taką kolorystykę zapamiętałam z samego serca Sztokholmu. Pewnie jak większość z Was należę do osób, które przechodzą obojętnie obok przewodników turystycznych, nie mam w naturze chadzać ścieżkami wydeptanymi przez innych. Pamiętam dobrze ten pierwszy raz kiedy wyjechaliśmy z mężem na długi weekend do Barcelony, już w samolocie rozpisałam ambitny plan według przewodnika co? gdzie? kiedy i czym?  Odhaczałam jak szalona kolejne punkty programu, biegnąc z jednej stacji metra do drugiej, a kiedy docierałam na miejsce czułam się jakbym już tam była, za sprawą oczywiście dokładnych informacji i zdjęć w przewodniku;) Bez niespodzianek i zaskoczenia. W rezultacie dwa dni były tak intensywne, że w ostatnim byliśmy na tyle zmęczeni, że zasnęliśmy na plaży na cały dzień, chyba już nie muszę pisać co działo się potem;)
Mały wyjątek to Stary Rynek, zawsze i wszędzie gdzie jestem. I tu Sztokholm zaskoczył mnie bardzo wąskimi uliczkami niemalże jak w Barcelonie czy Florencji, ale najbardziej zapamiętałam klimatyczne knajpki i kafejki, w których królowały głośne rozmowy przy herbacie, zapach swieżej kawy, przyjemne ciepło i jednocześnie ostry chłód przy każdym wejściu i wyjściu gości, miejscowych w swoich skandynawskich swetrach i w długich jasnych włosach... i ich niezwykłą uprzejmość... a w każdym niemal oknie świeczniki (m.in. takie jak tutaj)





...no i oczywiście ich przepyszny glögg, podobny do naszego grzańca, ale odrobinę łagodniejszy w smaku i słodszy za sprawą miodu.

                                                                                  fot. Monika

Broszki dostępne w pracowni
pozdrawiam ciepło
Agnieszka
Lawendowy Kredens

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Kuchnia w szwedzkim stylu



Mam wreszcie wymarzoną kuchnię, prostą, swojską, moją. W czystym klimacie szwedzkim, w dosłownym tego słowa znaczeniu;). Tego mi właśnie brakowało w wynajmowanych mieszkaniach, swojej kuchni. Długo zastanawiałam się nad jej kolorystyką, myślałam wiernie o pastelach, ale połączenie bieli z drewnem okazało się dla mnie ideałem, tym bardziej, że tuż obok mam malutką jadalnię i tam mogę szaleć z innymi kolorami. 
Przy urządzaniu kuchni bardzo ceniłam sobie możliwość stworzenia własnego projektu, gdzie mogłam uwzględnić dokładnie moje poddasze i sama zagospodarować każdy wolny centymetr powierzchni na dole. Jednak nie byłabym sobą, gdybym zostawiła kuchnię według gotowego projektu. I tak niektóre fronty zamieniłam na zasłonki bawełniane. Uchwyty w oryginale czarne oraz suszarkę szybko maznęłam białą farbą. Powiesiłam starą półeczkę na zioła i mimo pierwotnej chęci przemalowania jej,  pozostawiłam ją narazie w oryginale, po prostu spodoba mi się taka;) Brakowało mi jeszcze blaszanego chlebaka, o którym marzyłam, i tak nieoczekiwanie podczas pobytu w Szwecji przypadkowo wpadł mi w ręcę. Wiedziałam, że muszę go jakoś upchnąć w walizce i nie wyobrażałam sobie powrotu bez niego. Nie brakuje w niej również dodatków bawełnianych, zrobionych na szydełku;)
Z nową kuchnią dbamy też o naszą kuchnię, czyli jedzenie. Staramy się kupować produkty od lokalnych sprzedawców z ich własną i zdrową żywnością. I tak mamy swoją "babcię" na ryneczku z pysznym twarogiem i śmietaną; inną ze świeżym mlekiem; rodzinę, która zaopartuje nas w pyszny, okrągły chleb na zakwasie i świeżutkie jajka; cudowny miód lipowy z pasieki; marmolady swojej roboty itd. A już niedługo ;) sezon na warzywa i owoce z ogrodu...





Nie lada wyzwaniem było oświetlenie kuchni urządzonej na poddaszu z malutkim oknem. Pomogło wyburzenie ściany i stworzenie jadalni w drugim pokoju, a wieczorem niezastąpione okazały się reflektory ledowe - szeroki wybór dostępny tutaj . Dyskretnie umieszczone pod półeczkami bardzo dobrze oświetlają blaty.




A w kobietniku przypomnienie moich starych nowych mebli... zapraszam...
Ciepłe pozdrowienia
Agnieszka
lawendowy kredens

środa, 16 stycznia 2013

Morskie poduchy i ocieplacze


Morskie klimaty przeniosłam na poduchy i ocieplacze, dostępne na zamówienie w pracowni. Oglądając zdjęcia musiałam okryć się pledem i mieć przy sobie gorącą herbatę, znów na chwilę wróciłam do śnieżnej Szwecji i do temperatury -10 stopni.
Ale spacer alejką, przy której były przycumowane jachty był magiczny. Oj zapragnęłam być właścicielką jednego z nich. Niesamowite było to, że wszystkie ławeczki, krzesełka, doniczki z kwiatkami, wazoniki, butelki i latarenki zostały pozostawione na łajbach tak, jakby jeszcze wczoraj było lato i wszyscy wygrzewali się na słoneczku urządzając sobie spotkania towarzyskie, a następnego dnia zastała ich zima i po prostu zapomnieli posprzątać...  



Statek płynący między wysepkami do dziś przeraża mnie swoją wielkością. Zresztą żywioł wody od zawsze budził u mnie lęk, może dlatego, że nie umiem pływać...









Zapraszam również na cykl moich artykułów na portalu kobietnik.pl, gdzie piszę na tematy mi bliskie, a niektóre publikowane tam zdjęcia nie ukazały się jeszcze na moim blogu.  
A za kilka dni moja szwedzka kuchnia;)
Ciepłe pozdrowienia
Agnieszka z lawendowego kredensu

środa, 9 stycznia 2013

Poducha inspirowana Szwecją


Styczeń należy do Skandynawii, a dokładnie do wspomnień ze Szwecji. To miejsce wybrałyśmy z przyjaciółką jako kolejną podróż w poszukiwaniu niezapomnianych chwil, obrazów i inspiracji. Dzisiaj to prolog, który wprowadza stopniowo w niesamowity klimat tego miejsca. Pierwsze kolory jakie ujrzałam w Szwecji to naturalnie biel, a potem pełna paleta barw takich jak beż, umbra, sienna, ochra czy brąz.




I właśnie w tej kolorystyce powstała poducha, która na co dzień będzie moją osobistą pamiątką z podróży. Wzór poduchy świetnie wkomponował się także w obraz Gustava Klimta, który udało mi się ukończyć dzień przed wyjazdem. Jeszcze świeżo pachnący olejami stał się podarunkiem dla przyjaciółki. 





Już wkrótce morskie klimaty...
Pozdrawiam ciepło
Agnieszka z lawendowego kredensu

wtorek, 1 stycznia 2013

Wspomnienia w Nowym Roku


Coś się kończy... coś się zaczyna... 
Dziś bez wielkich planów śmiało wchodzę w rok 2013... moje postanowienia? Bez względu na wszelkie przeciwieństwa będę spełniała swoje marzenia, te wielkie i te malutkie... tego Wam również życzę...

wspomnienia z 2012...

styczeń 

 luty 


 marzec 

kwiecień 

maj

czerwiec

lipiec

sierpień

wrzesień

październik

listopad

grudzień

Powodzenia w Nowym Roku...
Agnieszka z lawendowego kredensu...






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...